Dylemat jaki stoi przed Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej Lechem Kaczyńskim po otrzymaniu zaproszenia na uroczystości związane z 65 rocznicą zakończenia II wojny światowej, które mają odbyć się w Moskwie dnia 9 maja 2010r. nie należy do łatwych.
Będąc głową III RP, a tym samym najwyższym zwierzchnikiem polskich sił zbrojnych musi sprostać dziedzictwu i przesłaniu, jakie pozostawiła po sobie poprzednia prawdziwie niepodległa
II Rzeczypospolita, która w wyniku przegranej przez Polaków wojny przestała istnieć.
Jednocześnie spadkobiercy naszych historycznych wrogów z pełnym cynizmem rzucają mu pod nogi ścierwo nierozliczonej, zbrodniczej i w pełni zależnej od Moskwy Polski Ludowej, zapraszając Wojciecha Jaruzelskiego, którego agenturalna przeszłość oraz służalcza aktywność w niewoleniu własnego narodu jest dziś przedmiotem powszechnej dyskusji.
Istnieje wiele przyczyn dla których polskie uczestnictwo w obchodach zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami będzie mogło być odebrane jako sprzeniewierzenie się pamięci obrońców granic II RP, a także milionów ofiar agresji i okupacji sowieckiej.
Wielu naszych rodaków zaboli też akceptacja cynicznych prób fałszowania historii przez gospodarza uroczystości, jak również bezsilność wobec nieustających prób rozgrywania polskich spraw wewnętrznych z wykorzystywaniem osób obciążonych zbrodnią narodowej zdrady, które nie zostały należycie osądzone po 1989 roku.
Planowana obecność Wojciecha Jaruzelskiego rzeczywiście zaciera różnice pomiędzy historyczną prawdą i aroganckim kłamstwem o „radzieckich wyzwolicielach” oraz „nieznanych sprawcach”, stając się jednocześnie szyderstwem z polskich rozwiązań po 1989 roku.
Polska nie może przejść do porządku dziennego nad faktami jakie sprawiły, że choć pierwsza stawiła opór agresji niemieckiej w 1939 roku, później stanowiąc czwartą siłę koalicji antyhitlerowskiej
- została nie tylko zbrojnie zaatakowana i rozebrana przez Niemcy i ZSRR, ale też dwukrotnie zdradzona przez swoich zachodnich sojuszników, którzy najpierw nie wykonali swoich zobowiązań militarnych, a później oddali Polaków w niewolę jednemu z totalitarnych agresorów.
Dzień 9 maja 2010 roku nie jest zatem rocznicą polskiego zwycięstwa, lecz w naszym narodowym kontekście upamiętnia triumf międzynarodowej agresji i zdrady.
Kiedy świat cieszył się z końca wojny i wracał do normalnego życia, w Polsce na mocy międzynarodowych układów zmienił się jedynie okupant, którego system poza codzienną zbrodnią, powodował trwające dziesiątki lat opóźnienie w rozwoju cywilizacyjnym naszego kraju.
Nie wolno nam dzisiaj pomijać utraty ponad połowy terytorium II Rzeczypospolitej, śmierci ponad 6 milionów jej obywateli, nierozliczonych represji na polskich patriotach, a wreszcie istoty dobrosąsiedzkich stosunków, które zawsze powinny mieć oparcie w historycznej prawdzie, równym traktowaniu i poszanowaniu partnera.
Bez wątpienia nawet najbardziej sceptyczni Polacy chcą dzisiaj dobrych stosunków z Rosją, ale nasz sąsiad ustalił priorytety, które nie sprzyjają rozpoczęciu nowego historycznego rozdziału. Trudno temu zaprzeczać, a tym bardziej nie można przechodzić nad tym do porządku dziennego w kontaktach na najwyższym szczeblu państwowym.
Wobec dzisiejszych wątpliwości, rozmaitych nacisków i związanego z nimi prezydenckiego dylematu, wróćmy zatem do myśli twórców II Rzeczypospolitej, bo to ona toczyła tę wojnę – powtarzając za Józefem Piłsudskim, że „naród, który nie szanuje swojej przeszłości nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości”, a także wspominając słowa orędzie z dnia 5 maja 1939 roku wygłoszone przez Józefa Becka, który mówił, iż „jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw. Tą rzeczą jest honor”.
Jakakolwiek byłaby decyzja Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, należy mieć nadzieję że ten polityk nie pozwoli się potraktować w sposób podobny do „trzeciorzędnego” przedstawiciela Rzeczypospolitej, jakim w Moskwie okazał się być niegdyś Aleksander Kwaśniewski.
Jeżeli okaże się, że wyjazd do Rosji, która jednak nie może sobie dać rady z przeklętym dziedzictwem „miłującego pokój” Kraju Rad nie będzie możliwy, to piastując najwyższe stanowisko w niepodległym państwie Lech Kaczyński zawsze może stając na straży honoru Polaków pozostać w kraju i uczcić ten dzień w sposób właściwy dla Prezydenta Rzeczypospolitej.
Kraków, 2 kwietnia 2010r. Jan Szczepankiewicz