Europa Wolnych Ojczyzn Europa Wolnych Ojczyzn
160
BLOG

To co się da. Podziel na dwa, Bez namysłu dziel.

Europa Wolnych Ojczyzn Europa Wolnych Ojczyzn Polityka Obserwuj notkę 0

 

To co się da, Podziel na dwa, Bez namysłu dziel.

To nie tylko kawałek starej piosenki zespołu „2 plus 1” („Na luzie”), ale realizowana

z powodzeniem od dwudziestu lat instrukcja obróbki polskiej – umysłowo, a co za tym idzie programowo i organizacyjnie niedorozwiniętej „prawicy’.

 

Nad  „prawicowymi” inteligentami skłębionymi w konwulsjach historycznych, ideologicznych i personalnych sporów, niezmiennie czuwają wypróbowani fachowcy od układania zbyt pobudliwych – „konserwatystów’, „liberałów”, „monarchistów”, „narodowców”, „euro- sceptyków” i wszelkich innych możliwych „prawicowych” preferencji. Układania tak, by nie zostało już miejsca na żadne niezależne, a przy tym poważne działanie.

Gdy trzeba, sami podsuną sprawdzoną „minę”, albo też zmanipulują niespełnionych, szczując ich sprytnie na siebie. Kij w mrowisko - efekt murowany.

 

Selekcja jest pod kontrolą, rynek zamknięty, technologie drogie.

„Prawicowcom” pozostaje więc uzurpatorstwo, naśladownictwo i tworzenie fan- klubów, a co za tym idzie - polityczne igrzyska niepełnosprawnych.

Wpuszczeni w „real” sprawnie kompromitują się sami.

 

W ten oto sposób zneutralizowano niezależną myśl i rozbrojono tych, którzy nie chcieli budować PRL – Bis, oraz nie akceptowali instalowania na Wisłą czerwonej euro- republiki. Ich miejsce zajęli antysystemowi i rozpolitykowani, ale bezpieczni „prawicowcy”, którzy skutecznie wybili ludziom z głów „marnowanie cennego głosu”.

 

Codzienność jest znośna.

Każdy może wykrzyczeć, a najlepiej wypisać swe racje i przy tym wykazać pierwszorzędność ulubionego tematu. Wszyscy mogą próbować się ze sobą „na geniusz”, zadziwiać błyskotliwością umysłu, przenikliwością sądów, a przy tym - wiernością sprawie.

Przede wszystkim zaś mogą lubieżnie obnażać defekty swojego wybranego -

oczywiście „prawicowego” – przeciwnika.

Zawodowcy wzruszają ramionami i oczywiście nie reagują.

Wiadomo, zawody są alternatywne.

 

Pomiędzy wyborami trwa zatem konkurs na najbardziej katolickiego katolika, najbardziej narodowego narodowca, najbardziej liberalnego liberała, najbardziej broniącego życie obrońcę życia i największego znawcę spisków anty i międzynarodowych.

 

Igrzyska trwają non stop, więc zmordowani walką rycerze „prawicowych” prawd na koniec dokonują przeważnie czynów ekshibicjonistycznych, wulgarnych i niemądrych.

Bywa, że na prostackich forach „najbardziej polscy Polacy” rzucają się w końcu na siebie i wzajemnie wymyślają od „żydów”, a bardziej wyrafinowani tropiąc wytrwale „masonów”, „modernistów”, czy „rewizjonistów” z błyskiem w oku lustrują swojego nazbyt żywego kolegę.  

Uduchowieni asceci z wyższością i obrzydzeniem spoglądają na ignorantów, zajętych robieniem normalnych życiowych karier, których przecież „uczciwie się zrobić nie da”.

 

Wniosek nasuwa się sam.

Nie wolno dopuścić „oszołomów” do władzy.

Głosujcie na normalnych.

 

Chwile prawdy także są znośne, a nawet bywają przyjemne.

Po tradycyjnie przegranych wyborach „prawicowcy” mogą się cieszyć z gorszego wyniku „prawicowej” konkurencji, która nie uznała oczywistej legitymacji do „jednoczenia prawicy” zdobywcy powiedzmy 2 lub 3 procent poparcia.

W ten oto sposób przegrywając z kretesem, otrzymuje się tytuł „Największego Prawicowca”. Takie alternatywne mistrzostwo kraju.

 

Jeżeli kontestującym „prawicowcom” przyszło by jednak do głowy tworzenie jakiejś sensownej organizacji kwestionującej dobroczynność socjalistycznej biurokracji, nieuchronność powszechnej redystrybucji, zalety ”stabilnej” demokracji, albo też jedynie słuszną koncepcję tworzenia państwowych międzynarodówek - to takie działanie objęte zostaje natychmiast troską przydzielonego specjalisty od kanalizacji.

 

Na politycznym rynku łatwo można rozpoznać co najmniej kilku takich „Starszych Norków”.

Zasługi tych niezrównanych kanalizatorów przeważnie sięgają jeszcze schyłku starej sowieckiej technologii i początków realizacji systemowej konwergencji.

 

Zbliżające się wybory prezydenckie już zaktywizowały „pewniaków”, którzy niechybnie „zbiorą podpisy” i wystartują zbierając też swoje „prawicowe” poparcie. Najpewniej zobaczymy  zatem ponownie psychiatrycznego „nacjonalistę”, gadżetowego „konserwatystę” i jakiegoś super ortodoksyjnego „katolika”. Być może nawet po kilku.

 

Jedno jest pewne, że pod hasłami „jednoczenia prawicy” ci sami ludzie znów dokonają wstępnych podziałów, a w czasie kampanii wyborczej wykażą się zwyczajowo nieudolnością, lub wręcz zadziwią kolegów, wyciągając komplet „małego sabotażysty”.

 

Obserwując wielkie przedwyborcze manewry medialno – sondażowe, rzućmy też okiem na to,  co teraz dzieje się w mrocznych zakamarkach tzw. antysystemowej „prawej strony sceny politycznej”. Tam bowiem trwa mrówcza praca, która zapewnia ład, porządek i bezpieczeństwo kolejnych Wielkich Przemian.

 

Jeżeli cokolwiek ma się zmienić na lepsze, to przede wszystkim należy pozbyć się starych wyjadaczy - tak rozwalających grupki nowych potencjalnie aktywnych, jak i tych prostytuujących się przez dziesiątki lat pod „prawicowymi” hasłami.

W rzeczywistości  zupełnie lewicowych urzędników i funkcjonariuszy, których nieciekawe twarze oglądamy w serialu p.t. ”Powstanie i upadek III Rzeczypospolitej”.

Wszystkich i bez najmniejszego żalu.

 

Kraków, 10 listopada 2009r.                                  

 

Jan Szczepankiewicz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka